czwartek, 28 lipca 2011

Szał zielonych ciał

Nie było mnie długo. Wiem. Trochę mi wstyd. Niektórzy się martwili, ale, ale, ale. Zawsze są jakieś ale. Między innymi ale, wyjechaliśmy na wakacje. Chociaż dom i konie były pod opieką, to jednak czułam wyraźną niechęć do ogłaszania tego w internecie.
 To nie Wenecja, a Chioggia, tam można spacerować z dziećmi nie ryzykując, że zostanie się zepchniętym do kanału przez następna falę turystów. Podobno z powodu brzydkiej pogody we Włoszech (tak, lało i wiało), która spowodowała masowy odpływ poziomych plażowiczów i ich przemianę w pionowych turystów, zrobiono osobne wejścia dla mieszkańców i obcych. Podobno niektórzy nie byli w stanie dojść do swoich domów.
A tymczasem w ogrodzie szał zielonych ciał.
Pierwszy delikatnie różowiejący na buzi pomidor.

Przed wyjazdem jedliśmy już smażoną cukinię. Po przyjeździe zupę z cukinii, jemy leczo z cukinią, a po nim będziemy jeść smażoną cukinię. Może jest jeszcze deser z cukinii ?? 

Ogórki jem w całości, jako zagryzaki między posiłkami.
No dobra. Dostałam od koleżanki jabłka, tak kwaśne, że nie zdoławszy ich jeść musiałam upiec szarlotkę. Tylko kto zjadł mi już połowę?!
Sałata była bardzo dobra, ale resztę zjadły ślimaki, są w trakcie zjadania kalarepek, brokułów i kalafiorów.
Czy ktoś wie jak się przechowuje marchewkę, podobno w piwnicy w piasku. Czy ktoś praktykował ? Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie, ale, ale, ale poprawy, systematyczności nie obiecuję.