środa, 28 września 2011

Czy mogę Ci ponieść mysz?

Pani Wilgoć tańczy w wąwozie, perełki wody z jej wirującej sukienki przywarły do naszych okien. Noc należy do niej, ale z brzaskiem dnia wycofa się głęboko w cień, skryje pod liśćmi, wciągnie swoje mokre wstążki i falbany pod kamienie, między wysokie trawy schowa buciki. Królowa nocy, teraz szaleje, mgiełką swojego oddechu okrywa zapomnianą piłkę, porwany przez wiatr Zosiny rysunek, ze sztywnego papieru zamienia w obwisła szmatkę. Słyszę jak mości się w fotelu na tarasie, nad ranem będzie kapać z niego woda.
Używaj sobie do woli, nie zapomnij tylko zniknąć nad ranem, bo słońce złapie cię gorącymi rękami, wykręci jak skarpetkę i wysuszy na wiór na moim sznurze do wieszania prania. A wtedy ja rozkruszę to co z Ciebie zostanie do papierowej torebki i podpiszę: Wilgoć w proszku, stosować na nadmierną suchość. Widzę, że trochę odbiegłam od tematu.

W sierpniu, Zosia była moim cieniem, wszędzie za mną chodziła. Wzięłam z domu pojemnik z odpadkami organicznymi, a z trawy przy tarasie podniosłam za ogon zgładzoną przez kota mysz. I tak przemierzałyśmy ogród, w stronę kompostu, ja niosąc w jednej ręce pojemnik, a w drugiej dyndające znalezisko i Zosia, która nie była w stanie oderwać od niego oczu. W końcu nie wytrzymała: - mamo, czy mogę ci ponieść mysz ?