W sobotę, zamiast brać się za robotę
padłam w kącie gdzieś pokotem,
jakby ktoś mnie tak obuchem
zdzielił, lekkie starcie ciała z duchem.
Duch, kurnik miał dzisiaj w planie,
czekał tylko, aż ciało spożyje śniadanie.
Jednak, gdy od stołu wstało to ciało,
od razu się dziwnie migało.
Blade się stało jak papier,
mówiło, że w gardle go drapie,
że głowa mu dzisiaj pęka
i żeby go duch nie nękał.
Z książką do łóżka dało drapaka,
w duchu coś pękło i się rozpłakał.
Zupełnie nie tak być miało,
jeszcze zobaczy to ciało!
W końcu odłożył budowę
i rację miał, bo nazajutrz, wstało
to ciało
jak nowe.
Ale w niedzielę ….
Nie można za wiele.
W niedzielę palmową należy oczywiście wybrać się do Lipnicy Murowanej. Jak wyjeżdżałam z moją mamą i Zosią, okazało się, że pomysł odgapił od nas Pan Prezydent Komorowski i też tam pojechał. Jak wyobraziłam sobie zamieszanie na maleńkim rynku to trochę ochota do wycieczki zaczęła się ulatniać, ale obietnic dziecku dotrzymywać trzeba. Droga pusta, w godzinkę na miejscu i miła niespodzianka, sympatyczne strażaki kierowały nadjeżdżających na parkingi urządzone na łąkach i podwórkach. Na ryneczku tłum, stragany, palmy, Prezydent w Kościele, nie ma zamieszania, limuzyn, policji, ochrony, problemów z poruszaniem się. Zosia pobieżnie obejrzała palmy, i całą uwagę skupiła w przypadkowo wypuszczonych na wolność balonach o dziwnych kształtach. Szybował grubiutki konik, ale doganiało go coś w rodzaju krasnala. Z okrzykami zachwytu Zosia pobiegła wybrać swój balon z miotanej przez wiatr chmury obrzydliwków. Najbardziej spodobał się jej filetowy jednorożec. Z dumą okładała nim wszystkich po drodze, oczywiście niechcący, ale musiałam ciągle przepraszać. Zdążyłyśmy obejść wszystko i wyjechać nim skończyła się msza. A Prezydenta w Lipnicy obejrzałam sobie na zdjęciach w internecie przed chwilą. Wręczył główna nagrodę za palmę o długości 36 metrów i 4 centymetrów.
Jednorożec zaczął popuszczać sobie już w samochodzie, a teraz to co z niego zostało utrzymuje się jeszcze w pokoju Zosi pod sufitem.
To straszne ale zapomniałam aparatu. Może uda mi się rano sfotografować chociaż szczątki jednorożca. Znowu drapie mnie w gardle, idę spać. Dobranoc.
Jak widać, dzień później jednorożec trzymał jeszcze pion.
poetycko ;)..Komorowskiemu to dobrze :)
OdpowiedzUsuńCiało zawsze posłuszne duchowi, a umysł może tylko snuć mętne domysły - o co im chodziło?!
OdpowiedzUsuńŚwietny tekst! Jak zwykle.
Pozdrawiam!
Szary Wilku,
OdpowiedzUsuńprzecież Komorowski nie dostał tej palmy. Moim zdaniem to każdy na świeczniku ma ciężkie życie, ciągle pod obserwacją. Ani się podrapać, ani w nosie podłubać spokojnie nie można.
Magdo,
Słuchać pochwał jest miło,
lecz muszę z wyczuciem
by się nie skończyło
pisarza zepsuciem...:)
No kurcze! Ona tu fraszkami sypie! Super!
OdpowiedzUsuńZazdroszczę weny. Straaasznie miło poczytać! :-)
OdpowiedzUsuńR-E-W-E-L-A-C-J-A !!!!!!
OdpowiedzUsuńMam na myśli sobotnie wierszydełko,niedzielny spacerek i zosiny gust
Bardzo serdeczne buziaki
Jacku,
OdpowiedzUsuńostatnio zdjęłam z siebie pewien ciężar i przez to pewnie lżej mi się pisze. Miło przeczytać, że miło poczytać :)
Go i Rado,
Zosiny gust bije wszystko na głowę. Ale muszę szczerze przyznać, że w porównaniu z resztą fruwającej, odpustowej oferty jednorożec był dziełem sztuki :)
no, pismaki i paparazzi czyhają cały czas :)
OdpowiedzUsuń