czwartek, 27 października 2011

O hucule słów kilka dla Szarego Wilka

Niewątpliwą zaletą jest to, że łatwiej się na hucuły wsiada. Teraz poważniej. Czy są zdrowsze i bardziej wytrzymałe ? Mało kto zamyka hucuły w boksie, zdecydowana ich większość ma do dyspozycji duże pastwiska, nie tylko zabłocone, przystajenne wybiegi, które są udziałem dużych koni. Wydaje mi się, że konie trzymane w ten sposób muszą być zdrowsze, rzadziej mają kłopoty z trawieniem (chodzi o ruch), z układem oddechowym, ze stawami i ścięgnami, z kopytami i … z głową. Ta prosta zależność dotyczy także koni ras dużych, trzymanych w bardziej naturalnych i humanitarnych warunkach.( niż w murowanej stajni z pięknymi klatkami, gdzie spory odsetek więźniów jest chorych psychicznie)
Wracając do hucułów, znane mi są wśród nich przypadki: bardzo często występującej lipcówki, choroby genetycznej, której rozwój nastąpił po boomie na hucuły, wspomaganym przez Unię Europejską, dającą dotacje i Związki Hodowców Koni dające licencje chorym ogierom (widziałam takiego na aukcji w bardzo dużej stadninie) oraz dopuszczające do hodowli chore klacze. (duża liczba hodowców sprzedaje takie konie w zimie, kiedy objawy są słabo widoczne) , mięśniochwatu, kolek, udaru mózgu ( z winy jednego pana, który wypasa te konie na małych pastwiskach bez skrawka cienia), widziałam też zgony z powodu reakcji na środki znieczulające i z powodu niewydolności serca.
Prawdą jest, że lepiej wykorzystują pasze, co jest ważne przy małych lub słabej jakości pastwiskach. Żeby dobrze wyglądały w zimie siana muszą zjeść tyle ile duże konie. Mówię o chowie wolnowybiegowym.
Co do jazdy, to w ogóle nie ma porównania, hucuły są słabsze i dużo wolniejsze, może jedynie są w stanie nosić większe ciężary w stosunku do masy ciała. Nie wiem dlaczego duzi i ciężcy mężczyźni lubują się w jeździe na tych małych konikach, co wygląda dość żałośnie.
Również bajką jest, że radzą sobie lepiej w terenach górzystych, w okolicy gdzie mieszkam nie brakuje stromych zjazdów i podjazdów i zauważyłam, że moje duże konie po prostu nauczyły się chodzić w takim terenie. Bardzo dobrym treningiem jest dla nich bieganie po dużym i nierównym pastwisku. Widziałam jak niewytrenowane, młode hucuły wywracały się w trudnych miejscach pod, w stosunku do ich masy ciała, dużym ciężarem, nawet lekki jeździec może swoim brakiem umiejętności przyczynić się do utraty równowagi. Dla większego konia nie będzie miało to takiego znaczenia.
Jeśli chodzi o skoki, to tylko ogiery huculskie mają serce do walki, chociaż niektórzy twierdzą, że metr to i krowa przeskoczy.
Na setkę hucułów około 10 procent nadawało się do przyjemnej i bezpiecznej jazdy, szczególnie nie polecam tych koni dzieciom. Mając krótką, grubą szyję w sposób doskonały radzą sobie z każdą słabością jeźdźca. Na oko są bardziej flegmatyczne, ale to pozory, gdy tylko dasz takiemu więcej wodzy potrafi pod byle pretekstem rzucić się galopem (raczej galopkiem) i nim się zorientujesz wryje się z tobą np. w gęste krzaki, co nie należy do przyjemności. Ze mną hucuł wpadł do dziury większej od niego i tam się wywrócił, skończyło się potłuczeniem, ale musiałam wracać piechotą. Również łatwiej z nich spaść, z przodu i z tyłu jest dużo mniej powierzchni ratunkowej.
Wydaje mi się, że są bardziej inteligentne, wymusiły to warunki w jakich żyły, ale obraca się to przeciwko człowiekowi. O czym już pisałam momentalnie wyczuwają, kto na nich siedzi. Kiedyś przyjechali do mnie kupcy po konie do super ośrodka, bardzo im się spodobały dwa moje hucuły ( te mieszczące się w dziesięciu procentach), powiedziałam, że jeśli chodzi o wierzchowce dla dzieci to pomysł średni, ale.... klient nasz pan. Po jakimś czasie zadzwoniłam do nich, na pytanie jak się sprawują hucuły zapadła długa cisza. Po chwili usłyszałam: - co jazdę zrzucają nam dzieci, wsiadam (opowiada rozmówczyni jeżdżąca sportowo), koń aniołek, robi wszystko, co ja chcę, wsiada dziecko i po dwóch minutach leży. Zaproponowałam wymianę na duże konie z czego skwapliwie skorzystali.
A na koniec sprawa dość oczywista, jeśli chodzi o jadę po lesie to na mniejszym koniu nie trzeba się tak schylać z powodu gałęzi. Jest to niewątpliwa zaleta hucułów.

 To zdjęcie było już chyba kiedyś prezentowane na blogu, ale doskonale ilustruje mój tekst. Po prawej klacz wielkopolska Eureka, która cały rok spędza na pastwisku, do dyspozycji mając tylko otwartą wiatę. W środku Zosia na mocno skundlonym arabie. Próba jazdy na hucule skończyła się tym, że konik najpierw wyszarpał jej wodze a potem poszedł się paść na co maleńki jeździec nie miał wpływu.

19 komentarzy:

  1. Zupełnie nie znam się na koniach, ale z wielką przyjemnością poczytałam o ich życiu i zwyczajach, z tej praktycznej strony, pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. a ja na koniach się nie znam, ale hucuły poznałam i nawet odznakę jeździecką popularną na nich zdobyłam. Zgadzam się z tekstem powyższym ale i tak uwielbiam te stworzenia. W galopie byłam, a że nie zawsze się słuchają... to prawda, że pasą się nie wtedy co trzeba :-), ale na oklep z nimi można - bo o tym nie wspomniałaś. pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  3. No ładnie :)..
    Rasa rasą, ale zależy też od każdego osobnika jaki ma charakter. Jeden może być flegmatyczny, leniwy, a drugi pełen energii, rozrabiaka. Dużo zależy od wychowania za młodu, i czego się nauczy, wypróbuje.
    Jeden kopie, gryzie, drugi nie zwraca uwagi. Dużo takich narowów od właścicieli niestety, bite, niekochane, pamiętają wszystko..to tak jak i z psami..
    Ja kiedyś jechałem na jakimś zwykłym chłopskim, ale nie pociągowym, i nagle w stępie stanął i zaczął się kłaść na boku, nie wiedziałem o co chodzi, gdybym w porę nie odsunął nogi to by przygniótł..stałem tak nad nim w rozkroku i myślałem co dalej..zszedłem, pociągnąłem za wodze, zmusiłem do wstania, i wsiadłem z powrotem :)..już tego numeru nie powtórzył, ładnie szedł, jak baranek, myślałem, że już mu wyszły z głowy jakieś numery, i jak potem zsiadłem na siku, puściłem na chwilę wodze..i tyle go widziałem :D..poszedł galopem z powrotem do stajni, a ja na piechotkę..to kładzenie wcześniej miało ten sam cel..tak się nauczył..
    Hucuły są bardziej niezależne, tak jak i Husky :)..pierwotne instynkty zachowane..
    No właśnie, te unijne nakazy dużo psują, nie tylko w temacie koni.
    Wiele ogierów nie dostaje licencji, chociażby za brak dokumentacji..a kwalifikowanych jest niedużo, i zaczyna się chów wsobny, wiele koni ma w dalekich przodkach tych samych protoplastów. I z tego potem wady genetyczne..
    Ja też bym wolał do jazdy wyższego, np. wielkopolski, małopolskie też są nieduże i delikatne, przynajmniej z wyglądu..
    Konie wyczuwają zdolności jeźdźca, i potrafią to wykorzystać na swój sposób :)..
    Tak jak psy np. wyczuwają strach, i wtedy też mogą się inaczej zachowywać..
    Dzięki za tekst !

    OdpowiedzUsuń
  4. Każdej rasie w każdym gatunku moda nie służy, bo pojawiają się namnażacze i kondycja rasy jest coraz słabsza, mnożą się "starannie pielęgnowane" choroby .. niestety. Ja hucuły uwielbiam, szybkość czy skoczność mnie nie interesuje, bo sport mnie nie interesuje. Podoba mi się ich wygląd, gabaryty, charakterek.. Marzy mi się, że kiedyś koło domu będzie sobie łazić stadko i "wyżerać marchewki z ogródka". ;) Z podobnych względów spodobały mi się fiordy - po prostu lubię tej wielkości konie. Nie dzielę koni na "gorsze" rasy i "lepsze". Po to jest ich tyle, żeby wybrać coś dla siebie, każda jest do czegoś innego. Nieszczęściem jest kiedy ktoś kupuje zwierze bo modne, a nie zastanawia się po co została ukształtowana dana rasa, jaka jest jej historia i jakie jej wymagania i predyspozycje. Powiem Ci, że z racji nie posiadania własnego konia jeżdżę od lat w różnych stajniach i to są duże konie - rożne ( też je uwielbiam, bo ja po prostu uwielbiam je wszystkie ). Wszystkie wyczuwają jeźdźca i bardzo duży procent z nich to skrzętnie wykorzystuje zachowując się tak jak to opisujesz - stanie na środku i nie ruszy, pójdzie się paść, skoczy w bok, szarpnie łbem, rzuci się w "panicznej" ucieczce na widok liścia bo go fantazja poniosła i nudziło się na lekcji :P. Zlatywałam z nich nie raz i nie dwa, aż się nauczyłam z koniem porozumiewać z siodła i rozumieć jego zachowanie, co nie znaczy, że mi się już nigdy nie zdarzy wylecieć z siodła ;). Teraz jednak już jestem w tej komfortowej sytuacji, że konie traktują mnie już z większym respektem, bo mi umiejętności wzrosły ;) Także ignorowanie początkującego jeźdźca nie jest domeną hucułów ;). To jest dokładnie jak z rasą psów - predyspozycje rasy plus wychowanie daje wynik. No i brak oczekiwań typu że spaniel zostanie psem obronnym ;) ps. porównując hucuły i inne konie, w moim przypadku mogę powiedzieć, że szybciej spadało mi się i mniej pewnie czułam się na dużych niż na hucułach - miał na to wpływ - chód konia - hucuły bardziej drobią i nie wybijają tak jak to się czasem zdarza u dużych i niewątpliwie wysokość ;). Jakbym miała komuś polecić jakiego konia najlepiej to bym mu doradziła żeby sobie najpierw na różnych pojeździł i zobaczył co mu odpowiada, bo to bardzo indywidualna sprawa - ja na przykład absolutnie nie dla arabów - niekompatybilni jesteśmy, a urody, inteligencji, wytrzymałości i innych zalet odmówić im nie można :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hucuły to jedna z ostatnich ras austro-węgierskich, wyhdowanych w drugiej połowie XIX wieku na potrzeby C.K. armii (pochodzą wprawdzie od prymitywnych koników chłopskich ze wschodnich Karpat, ale nie są z nimi tożsame: chłopi ci bowiem, po uwłaszczeniu, przestali takie koniki hodować, jako że nie nadawały się do zrywki drzewa i orki ciężkim pługiem: C.K. armia je uratowała w stadninie koni w Radnot i w podległych jej oddziałach terenowych chcąc zachować konie juczne dla piechoty górskiej). Wszystkie te rasy: shagie, niousy, furioso czy mur-insulany jakoś bardzo źle znoszą współczesne trendy hodowlane. Podobnie zresztą jak małopolaki w Polsce, gdzie mało który nadal jest "delikatny w wyglądzie" - a raczej wprost przeciwnie... Może dlatego, że były to z założenia konie użytkowe, na ogół dość wyspecjalizowane - a teraz albo mają służyć do patrzenia i do niczego więcej, co wszystkim koniom szkodzi, albo - mają konkurować na parkurach czy crossach budowanych specjalnie dla szczególnej motoryki ruchu i temperamentu koni holsztyńskich czy hanoweskich...

    OdpowiedzUsuń
  6. Mario,
    o życiu i zwyczajach napisałam tu bardzo niewiele, jak słusznie zauważyłaś, tylko z ludzkiej, czysto egoistycznej perspektywy.

    Nasze Pogórze,
    Miałam o tym napisać jedno zdanie, ale gdzieś po drodze umknęło. To prawda, na oklep na hucułach jeździ się bardzo wygodnie.

    Szary Wilku,
    Rasy u koni mają znaczenie, bo kształtowane były w określonych warunkach i w określonym celu celu. Są oczywiście wyjątki.
    O koniach źle traktowanych nie pisałam, bo to inny temat, już zapomniałam, że są te gryzące i kopiące, nie miałam z takimi do czynienia od 20 lat, czyli tyle ile jeżdżę na koniach chowu bezstajennego (niezależnie od rasy).
    Opisanego zachowania konia nie wytłumaczę, może spróbował kiedyś takiego numeru i osiągnął zamierzony skutek. Widziałam konie tarzające się z siodłem i jeźdźcem, szczególnie przy przejeżdżaniu przez kałuże lub rzeki.
    Ale obcego konia nigdy się nie puszcza, ten z twojej opowieści zachował się w sposób jak najbardziej oczekiwany. Jak by stał nad Tobą i kibicował Ci w sikaniu to bym się zdziwiła.
    Wydaje mi się, że sam nie do końca wiesz czego chcesz, jeśli chodzi o konia. Pocieszę Cię, że ten ze zdjęcia, którego chcesz kupić przypomina mi szybkiego, zwrotnego, skocznego i o bardzo dobrym charakterze Likwora, na którym swego czasu miałam przyjemność jeździć. Pamiętaj, że nie można mieć jednego konia, kup mu przynajmniej kozę do towarzystwa albo będziesz musiał z nim mieszkać.

    OdpowiedzUsuń
  7. Sarenzir,
    Albo hucuły, albo ogródek(a hucuły za płotem):) Ja też, jak pewnie zauważyłaś, nie dzielę ras na lepsze i gorsze, tylko mniej lub bardziej nadające się do określonego sposobu użytkowania. Denerwuje mnie wszystko co modne. Hucułom właśnie z tej racji są przypisywane cechy, których nie posiadają. Dotacje na nie się skończyły i teraz trzeba to towarzystwo sprzedać.
    To fakt, że hucuły chodzą bardziej płasko, przez co nie chce się nawet anglezować.
    Konie rekreacyjne, zwłaszcza te nigdy nie chodzące w teren, nie znające pastwisk..... albo się konie lubi albo na nich zarabia. O tym napiszę wkrótce, obszerniej i na własnym przykładzie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Jacku,
    Ty jak zwykle bardzo naukowo, a to taka raczej empiryczna dyskusja :)
    Napisz jak się jeździ na twoich achałtekinach, ja ich nawet nigdy nie widziałam z bliska!

    OdpowiedzUsuń
  9. Różnie. Na Bubie - bajka! Nigdy nie miałem wygodniejszego, żwawszego, bardziej uważnego i współpracującego wierzchowca. Nawet nie wiem, z czym to porównać? Z Szalonym Koniem Lepszej Połowy bywa momentami trudniej, ale to przez dawne kontuzje i lekki autyzm. A na Maleństwie nie jeździmy z braku sprzętu (nie mamy odpowiedniego popręgu...).

    Wpadnij, to Cię z przyjemnością wsadzimy...

    OdpowiedzUsuń
  10. Żebyś wiedział, że wpadnę. Ale jak będziesz lub będziecie przejeżdżać w pobliżu grodu Kraka, to dajcie znać przynajmniej dwie godziny wcześniej. Muszę zdążyć z szarlotką....I napisz jaki popręg potrzebujecie.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ale forum końskie ;)..
    O, ja też bym chciał stadko, tabun za ogródkiem :)..na dopłaty trzeba mieć 3 klacze..
    Konia do wszystkiego, juczny, do jazdy, kłodę drzewa ściągnąć..najlepszy byłby Appaloosa :)
    Achałteńskie to pustynne, jak sobie dają radę w Polsce?

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja potrzebuję rząd juczny, juki, sakwy, itp. :)

    OdpowiedzUsuń
  13. A czy Wy SEREDNIE znacie w Bieszczadach, gdzie cała rodzina Hucułów pod okiem Witka i Karoliny mieszka?
    Tak tylko na koniec Łucjo chciałam zaznaczyć, że my to nie NASZE POGÓRZE a NASZA POLANA - drobiazg ale ważny. :-)
    pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  14. Strasznie przepraszam za pomyłkę, ale na pewno myślałam o Tobie. Czytam Twój blog i podziwiam wytrwałość w dążeniu do celu. Jesteście z Tych, którzy nie siedzą i nie mówią,że się nie da, tylko stajecie do walki. Jeszcze raz przepraszam!!!

    OdpowiedzUsuń
  15. nic się tak nie stało - to było tylko małe sprostowanie :-). pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  16. Byłem raz w Otrycie, ale w Serednie nie :)..
    Najlepszą selekcję mają dzikie Mustangi, ludzie mają inne cele, i potem psują konie, jak i psy..im dziwniejsze tym cenniejsze..a że wad genetycznych pełno z tego, to weterynarze się tylko cieszą..
    Kiedyś krzyżowali dla polepszenia użytkowości, teraz dla wyglądu..

    OdpowiedzUsuń
  17. Nie powiem, ale ktoś tu troche przesadza. Niezły mam ubaw jak to czytam...

    OdpowiedzUsuń
  18. cześć Łucjo - po długiej przerwie zacząłem wracać do dawnych blogów które w swoim czasie czytałem i przy okazji natrafiłem na Twój. Jako mężczyzna 176 cm i przy tuszy jestem typowym >żałosnym,, przykładem faceta, który uwielbia małe kudłate konie :-D. Może to pozostałość po słowiańskiej bajce ,,O Warszu z Dębicy i wiślanej rusałce z przepięknymi ilustracjami Michała Byliny, czy o Koniku Garbusku .... tak ...kocham małe konie i kudłate - hucuły fiordingi koniki polskie , konie islandzkie i jakuckie, bośniackie oraz mongolskie. Wyjatkiem są araby, kabardyńce, AQH i małopolaki (sądeckie).Mam pytanie co sądzisz o mieszance hucuł z małopolakiem. widziałem może kilka sztuk takiej krzyżówki i uwiodła mnie. Słyszałem przeciwstawne opinie. Mieszkałem przez 15 lat w Będkowicach prawie po sąsiedzku, nawet zamieniliśmy kiedyś daaawno parę słów. przez jakiś czas jeździłem u Twoich ,,sasiadów,, nieczesto jednak (finanse) Teraz mieszkam w Bielsku ale tereny Nielepic dalej darzę sentymentem . Pozdrawiam Marcin Wszebąd ;-)

    OdpowiedzUsuń
  19. Jak miło Wszebądzie, że po tylu latach tu wróciłeś. Ta krzyżówka chyba jest niezła, choć nigdy nie wiadomo jak dokładnie wyjdzie. Kiedyś jeździłam na takiej klaczy, była dość duża, silna,szybsza od hucuła i chyba trochę uparta. Ale wygodna. Pozdrawiam Cię serdecznie.

    OdpowiedzUsuń