piątek, 9 grudnia 2011

Bo nie ma dżemu

- Mamo, mamo, pamiętam to miejsce – krzyczy do mnie Zosia, gdy mijamy jakiś zakręt. - To bardzo dobrze Zosiu- mówię automatycznie - widzisz, jaka jestem pamiętnica – dociera do mnie dumny głosik z tylnego siedzenia.
- Zosiu, ty obejrzysz dobranockę, a ja szybko skoczę po słupki do W.- dobrze – odpowiada nie myśląc Zosia. Za chwilę przypomina sobie, że coś jej tłumaczyłam i pyta : - a czemu? - bo nie ma dżemu - mówi tata Zosi. - Wychodzę – krzyczę po chwili. - A, idziesz po dżem- stwierdza Zosia upychając kota do pudełka.
O 6.30 Ania demoluje pokój Zosi, wdrapuje się na jej łóżko w celu zdarcia ze ściany obrazka. Żeby było wygodniej siada Zosi na głowie. Zosia śpi. Przez godzinę młodsza siostra powtarza manewr pięć razy, zaczynając od pokonania na czworaka schodów na górę. Między wspinaczkami, dla urozmaicenia włazi na kanapę i zdziera mapę ze ściany. W końcu budzę Zosię.
- mamo, mamo, oko patrzy- moje oko patrzy na zegar i widzi, że jest 22. - idę do Zosi, pokazuję jej księżyc, udowadniam, że to jego światło maluje dziwne obrazy i powoduje, że bałagan na stoliku rzuca fantazyjny cień. Wychodząc odwracam głowę, z krzesełka Zosi patrzy na mnie para nienaturalnie wielkich białych oczu, należących do kraba-poduszki.
- Zosiu, jedz proszę Cię, bardzo się śpieszę – zwracam się do przelatującej obok i łomocącej w podłogę, niczym stu-nogi pocisk córeczki. - mamo, nie widzisz, że tam siedzi niewidzialna Zosia- pocisk z rozwianym włosem, zamachał ręką w stronę stołu. Spojrzałam, niewidzialnej Zosi na pewno tam nie było, za to jak najbardziej widzialny kot skończył właśnie śniadanie i popijał kakaem, mocząc łapę w kubku.


5 komentarzy:

  1. A przyniosłaś chociaż ten dżem? :DDD
    Uściski.

    OdpowiedzUsuń
  2. Go i Rado,
    o dżemie oczywiście zapomniałam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja myślałam, że jedno małe dziecko to dużo ...

    OdpowiedzUsuń
  4. Przypomniały mi się niektóre chwile mojego macierzyństwa, rok po roku 2 chłopaków, to jakby w pewnym momencie bliźniacy, dwie butelki, pieluchy, przyjechał mój ojciec, Boże, jak Ty dajesz radę, jakoś dawałam. Dzieci są słodkie, ich postrzeganie świata, kojarzenie, dziwna gra słów, ale jak to mówi moja teściowa: Na wszystko jest odpowiedni czas, a na sianko pogoda! patrzę na te młode mamy, cały czas przy dzieciach, przecież ja kiedyś też tak, a czy teraz miałabym cierpliwość? najważniejsze, że dzieci rosną, pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Magdo,
    dwoje małych dzieci to po prostu więcej :)
    Mario,
    Chłopaki podobno są trudniejsze do opanowania. Poza tym u mnie Zosia trochę już potrafi zająć się Anią. Właśnie rosną i w tym cała nadzieja na przyszłość.

    OdpowiedzUsuń