Dzisiaj rano z tarasu taki oto przedstawiał się widoczek. Chodzi mi oczywiście o pasące się konie.
Ania zastanawiała się czy lepiej od razu ukręcić...
czy może najpierw ogryźć bez ukręcania.....
Byłam u koni i owiec, by wieczorne karmienie uskutecznić. Co za wieczór, ciepło, nie wieje,ogarnęło mnie dawno nie spotykane uczucie komfortu. Nic mi nie marzło, nie mokło i w dodatku nie musiałam się śpieszyć, bo żadnego dziecka nie taszczyłam ze sobą. Koniuchy też zadowolone. Koza Bródka wytargała baranka czarnogłówkę za ucho, bo jej się pchał do talerza.
Wróciłam a tu niektórzy już chrapią .
Dobranoc
Ojojoj! Normalnie idylla! Dobrze, że Wam chmury rozgoniło.
OdpowiedzUsuńStrasznie wielkoduszne zwierzaki macie. To najpewniej z Was na nie przeszło i dobrze.
Naprawdę miło patrzeć na te zdjęcia.
Blogoterapia - hmmm, chyba temat na doktorat z psychologii albo i socjologii. :D
Zaskoczył nas zupełny brak śniegu. U nas wciąż solidne mrozy nocą, więc co w południe roztopi, na noc zwiąże. Wciąż biało.
Uściski
Ależ sielsko i anielsko :)
OdpowiedzUsuńno i ta pozycja na łyżeczkę :-)
OdpowiedzUsuń