poniedziałek, 13 czerwca 2011

Zapomniałam aparatu

Ciągle mi się to zdarza, a zdjęcia z mojej komórki nie są dobrej jakości. Przez to nic nie napisałam o tym, że w przedostatni piątek, sobotę i niedzielę byłam z dziećmi zaproszona w trzy różne piękne miejsca, które wymykają się słowom. Pozostają w mojej pamięci trzema obrazami, do których będę powracać w jesienne wietrzne popołudnia i podawane na deser po obiedzie zimowe wieczory. Stare piekne mieszkanie z widokiem na Wisłę i klasztor Norbertanek, południe Francji wyczarowane pod Krakowem ze starego domu, stodoły, sadu i dobrego smaku i wreszcie niedzielne popołudnie spędzone w wielkim ogrodzie gdzie czarny kot, dwa psy, dwa pawie i trójka dzieci w pełnej komitywie cieszyły się pięknym dniem.
Czasem jednak poświęcam się aż tak bardzo, że biorę niewygodny, duży aparat na konny spacer, by podzielić się widoczkami oglądanymi z końskiego grzbietu.



 Chyba zostanę na tej czereśni.

 Na pewno zostanę!
 I po jeździe.

W ostatni piątek dostaliśmy zaproszenie na Dzień Rodzinki, Zosia jak zwykle czerpała pełnymi garściami..
 i w każdej konfiguracji....
 także kulinarnie.
 Na koniec trochę minek Ani:




8 komentarzy:

  1. Łucjo, świat oglądany z końskiego grzbietu jest równie piękny, jak np. z drzewa czereśniowego. Nie umiem jeździć na koniu, w dzieciństwie czasami na oklep przyprowadzaliśmy konie z pastwiska, kiedyś chłopaki pogonili mojego siwka, przed ogrodzeniem z żerdzi ze strachu odbiłam się piętami od boków i zaskoczyłam, koń pogonił dalej. I tak skończyła się moja edukacja jazdy konnej, ze strachu. Masz strasznie fajne dziewuszki, a miny są przekomiczne. Łucjo? tęsknisz do miasta? Serdeczności ślę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tą Małą to myśmy już widzieli w jakimś amerykańskim serialu kryminalnym z lat 70, kiedy jeszcze była dorosłym, pomarszczonym facetem, grającym detektywa !
    Trzeba przyznać jednak, że aktorsko się wyrobiła i ma wyrazistszą mimikę!
    :DDDDDDDDDDDD
    Pzdr.

    PS. Trochę nam żal, że nie zabierasz aparatu w te fajne miejsca, w których bywasz!

    OdpowiedzUsuń
  3. Mario,
    Jazda konna to fajna sprawa zwłaszcza jak jest się mikrego wzrostu i gdyby nie koń można by w trawach utonąć. Poza tym polecam jako środek lokomocji.
    Miasto mam stosunkowo blisko, a o tym, czy tęsknię myślę, że napiszę jakiś tekścik, bo nie jestem w stanie tego w dwóch zdaniach składnie i z sensem napisać. Tymczasem pozdrawiam serdecznie.
    Go i Rado,
    Wyrobiła się i rzuciła seriale, teraz czeka na ambitniejsze propozycje.
    No właśnie, mnie też jest żal :)
    Pozdrawiam,pa,pa

    OdpowiedzUsuń
  4. No poświęć się trochę, no! Nie żałuj nam tych cudności, które oglądasz.
    Córki fantastyczne, ale to przecież oczywiste!
    Koń wierzchowiec i towarzysz w długiej drodze, to coś wspaniałego! Jeszcze trochę pamiętam ... :)
    Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  5. wow .. jak One urosły !! a zdjęcia z końskiego grzbietu .. przypomniały mi czasy jak ja jeździłam :) mam nadzieję, że do zobaczenia niedługo :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Magdo,
    wstyd mi wstyd, znowu w ten weekend zapomniałam aparatu.
    Jazdy konnej nie zapomnisz nigdy, więc jeśli tylko nadarzy się okazja to się wgramol.....i dobrze wiesz co dalej :)

    Ula,
    no musimy się wreszcie zobaczyć.

    OdpowiedzUsuń
  7. Minął miesiąc - i nic. Wszystko u Was w porządku..?

    OdpowiedzUsuń
  8. Łucjo, Łucjo! czekamy na malutki pościk, o byle czym!
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń