poniedziałek, 31 stycznia 2011

Pies i kot idą karmić konie


Często muszę się śpieszyć, wtedy jadę samochodem. Zdarza się jednak, że aby nakarmić konie i owce mogę iść piechotą. Zawsze spacer ten sprawia mi ogromną przyjemność, najpierw muszę przejść wąwozem, zaczarowanym wąwozem, innym rano, innym w południe, zależnym od mgieł, mrozu, liści i skradających się po jego ścianach traw. Jest cichy, małomówny, czasem jednak, wraz ze świeżym śniegiem, szepce o biegnącym w poprzek zającu, o dużym, ciężkim jeleniu, który stanął niezdecydowany i zawrócił w głąb lasu.

W oczekiwaniu na spacer.

 Beza pędzi do wąwozu.


 Coś ją zatrzymało.

 A tymczasem kot odkrył trzeci wymiar.

 Iść czy nie iść, oto jest pytanie..
 Iść oczywiście.

 Zwierzęta wyszły z kadru.

 Oto wyłania się stodoła koni.

 Dylematy Zorro.

 Odys odkrywa coś, chyba nie do jedzenia.

 Widoki przydrożne.

 Idziemy dalej.

 I dalej...
A to dziwny stwór myśli kot.

 Mama o imieniu Kanapa, jej dziecko w czarnych butach i nie jej czarne dziecko.

 Spotkania międzygatunkowe.

 To nie piesek, tylko tygodniowe dziecko owcy wrzosówki.


Wracamy do domu, niektórzy tak pełni wrażeń, że wyjątkowo nie będą rozrabiać przez najbliższą godzinę.

11 komentarzy:

  1. Czułam się tak jakbym i ja z Wami szła tym wąwozem...piękny spacer i piękne zdjęcia!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ależ piękny szmat ziemi macie! I zwierzyniec wdzięczny. Heh, na swoim i dla swoich to i zmęczyć się miła rzecz.
    Zazdrościmy. Brzydko, ale po ludzku :D
    Pzdr.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ula tu była, albo niedaleko.
    Guga dziękuję, ten spacer powtarzany codziennie nigdy się nie nudzi.
    Go i Rado, muszę Wam coś zdradzić, co zazdrość zmniejszy znacznie i humor poprawi :) Ziemię z wyjątkiem okolic domu, dzierżawimy, a jest jej....
    A zwierzyniec fajny naprawdę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Łucjo piękne zwierzęta, widać że szczęśliwe i zadbane :-)
    Wiem również ile pracy i poświęcenia w to wkładasz ale warto, naprawdę warto ...
    Ja czekam na wiosnę bo mimo iż zima piękna jest ale już mnie okropnie umęczyła.
    Pozdrawiam serdecznie i czekam na nowe wspaniałe historie ...
    Koza Magda

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja też wiosny nie mogę się doczekać, pozdrawiam bardzo serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zazdrość się, owszem, odrobinkę zmniejszyła ale radości z tego powodu nie mamy. Lubimy jak się fajnym ludziom dobrze powodzi. Też tak po ludzku. :D Pzdr.

    OdpowiedzUsuń
  7. Łucjo Kochana,
    Ja wiem że żonkę mój Bolek musi mieć. Szukam cały czas, nawet po wioskach okolicznych jeżdżę i ludziom do obórek zaglądam. Kiedyś mnie jakieś psy pogryzą ;)
    Na razie nic nie wypatrzyłam, jedna sąsiadka ma kozy ale niestety nie chce sprzedać. Dwa lata ją prosiłam żeby mi młodą odsprzedała ale dziwna jakaś jest. Wolą zjeść jak sprzedać. Ech ...
    Rozmawiałam z właścicielem sklepu z paszami i obiecał że popyta klientów. A jak się nie uda w ten sposób to pewnie gdzieś z daleka będę ją musiała przywiezć.
    Boluś coraz bardziej nerwowy, dzisiaj płotek do zagrody roztrzaskał. Aż się zdenerwowałam. Nie wiem co będzie jutro. Zaczynam się obawiać jego agresji. Najbardziej szaleje jak od niego wychodzę, beczy wtedy okropnie i chce się wydostać z obórki.
    Dobrze napisałaś chłop to chłop,konkubent brzydko brzmi ;)

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. co za piękność ten Wasz czarny koziołeczek :-) zakochałam się absolutnie i bezgranicznie :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. rety, no faktycznie :-) ale wtopa :-))))) nakrywam się nogami :-)

    OdpowiedzUsuń