sobota, 9 kwietnia 2011

Uwaga, grasuje Straszny

W porywach od 65 do 75 km. na godzinę, według zapowiedzi z taką szybkością miało pędzić powietrze. Wtedy zmienia imię ina wiatr. Rozumiem to, ja też jestem kimś innym kiedy stoję, a kimś innym kiedy biegnę.
Niedawno wróciłam od znajomych, którzy słysząc wycie za drzwiami zaproponowali mi nocleg. Wolałam wracać. Jadąc podejrzliwie patrzyłam na stojące wzdłuż drogi drzewa, zwykle cieszy mnie ten widok. Dzisiaj ich pnie w świetle reflektorów samochodu wydawały mi się szeregiem zabójców, którzy kłaniali się sobie nawzajem i śledząc mijający ich samochód, trzeszczeli sąsiad do sąsiada: raz, dwa, trzy zgniatasz ty !
Nie zdążyli, jechałam za szybko, pomyślałam, że byłoby wyjątkowo głupio, nie zostać zgniecionym przez drzewo w czasie wichury, tylko zderzyć się z kimś z przeciwka, nikt jednak nie jechał. Za to z tyłu zobaczyłam światła. Cha, a więc to tak, to są burzowi rabusie, pomyślałam. Dogonią mnie i obrabują w tę straszną pogodę. Wiadomo, że w taką noc na pustkowiu nikt nie przyjdzie mi z pomocą. Zauważyłam, że dojeżdżam, a światła burzowych rabusiów zniknęły gdzieś po drodze. Tak oto moja wyobraźnia uprzyjemnia mi czasem podróżowanie.

Tydzień temu w przedszkolu Zosi był dzień otwarty i wzięła udział w przedstawieniu w charakterze skowronka, rzecz była o wiośnie. Przeszła obok nas dziewczynka ubrana w białą sukienkę z zielonymi dodatkami. - a to kto?- zapytałam. - ona jest przepijakiem wyjaśniła Zosia i rozejrzawszy się po sali pokazała wyciągniętym paluchem jeszcze dwie dziewczynki: - ta też jest przepijak i ta też!
Gdy byłam zajęta końmi Zosia z Wiktorią zniknęły w lasku sąsiada. Dodam, że małym i bezpiecznym, z Wiktorią starszą i mądrzejszą. Gdy wróciły, Zosia opowiedziała mi co tam zaszło.
- usłyszałyśmy hałas, takie okropne pu, pu, pu, myślałyśmy, że idzie ten Straszny. Wiesz on robi dziurę w człowieku. A jak człowiek wejdzie na drzewo, Straszny wspina się na łapki i ciągnie za nogę. Ale to była Beza, wiesz, stała i trzepała uszami, tak jej klapały, pu, pu, pu.
Tutaj chciałam ostrzec wszystkich czytających, w czasie spacerów po lesie uważajcie na Strasznego, ale jeśli już dojdzie do spotkania to nie dajcie sobie zrobić dziury w człowieku.

Niedawno koło naszego domu poszalała kopareczka, mamy równiej ale jeszcze więcej potencjalnego błota. Na razie jest to błoto przyczajone, czyli suche.
Od dwóch dni szalałam ja, przywiozłam przyczepkę gnoju z dobrego rocznika i zrobiłam karmnik dla ptaków. Właściwie to chciałam grządki. Najpierw przekopałam kawałek ziemi bladym świtem, kiedy dzieci spały. Przy następnej okazji usunęłam chwasty, wyrównałam, nawiozłam, posiałam rzodkiewkę i sałaty dwa rodzaje. Wróciłam dumna i zmęczona, tylko po to, żeby przez drzwi od tarasu zobaczyć jak jakiś mały, czarny ptaszek, z częstotliwością maszyny do szycia, zanurza wstrętny, pełen pożądania dziób w moich nienarodzonych rzodkiewkach. Otworzyłam drzwi i pogroziłam mu kotem. Kot pokazał mi na migi, że wolałby pasztetową, taką jak dostał rano. I bądź tu człowieku dobry dla zwierząt!

Jest druga w nocy, pora spać, ale duje tak, że zastanawiam się do którego sąsiada poleciała moja donica z bratkami, problem taki, że dwóch lubię, jednego nie. Dobrze, że konie i kozy schowane.
Dobranoc.

6 komentarzy:

  1. Rozesmiałam się przy czytaniu. Szczególnie o doniczkach na końcu i "raz dwa trzy, zgniatasz ty" ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny post. Pozdrawiam serdecznie. U nas też wieje - kozy nie sposób rozpalić, zimno...

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochana, budujesz napięcie niczym sam Mistrz Stephen King :DDD.
    Wiatr i zimno naprawdę trudne do zniesienia (szczególnie jak ktoś, czyli my, wygospodarowaliśmy sobie tydzień na kosztowskich hektarach, chcemy siać, sadzić, a tu kożuchów brak).
    W tamtym roku, posiawszy ([pierwszy raz w życiu) owies, też straciliśmy serce dla ptaszydeł. Dokładnie rzecz biorąc do pliszek szarych, które wprowadziły się na pole na stale. Wcześniej zachwycały nas te śliczoty....
    Uściski

    PS. Czy przepijaki nie zdemoralizują Zosi???? Trzy w jednej grupie przedszkolnej to nawet jak na góralskie realia, dużo :DDDDDDDDDD

    OdpowiedzUsuń
  4. Ech podziwiamy odwagę i pięknie zbudowane napięcie. :-) U nas niemiecka nuda i spokój. pozdrawiamy

    OdpowiedzUsuń
  5. Kuchareczko,
    a u ciebie takie dobre rzeczy, sama to wszystko zjadasz!?

    Jacku,
    opinia kogoś, kto posługuje się tak ładnym językiem pisanym jak ty, jest cenna. Czytałam u Ciebie o kozie i kominie i nie zazdroszczę, bo u nas bardzo ciepło, w domu oczywiście.

    Szary Wilku,
    strach ma takie oczy na jakie mu pozwolimy :)

    Go i Rado,
    a może by tak wykorzystać wiatr przy pracach polowych i do pługa zaczepić żagiel...ja tak tylko...
    Wiecie czy żartujecie, że do gór i góralskich przedszkoli to mam 100 km. Pod Krakowem siedzę. Co nie chroni przed przepijakami, nic a nic. Jakieś nałogi muszą mieć te przedszkolaki, życie takie stresujące.

    Naszapolano,
    Nudno to znaczy dobrze i bezpiecznie. Czyli udało się ? Muszę poczytać.

    OdpowiedzUsuń