4.30- wstaje Ania.
Uchylam okno i wdycham zapach rosnącej trawy. Chłód wąwozu mija mnie obojętnie wchodząc do pokoju. Niesie ze sobą wyczuwalną arogancję niewykształconych jeszcze liści, których nabrzmiałe sokami żyły pulsują w takt wybuchających zielenią łąk. Są żywiołowe i samolubne. Przeczą istnieniu jesieni.
Kiedyś.
Mamo, ale jak to urodziłaś Anię?, - no.....Pan doktor zrobił mi dziurę w brzuchu i wyjął Anię. - pokaż- w oczach Zosi widać rosnące zainteresowanie, - nie mam już dziury, doktor wziął igłę i nitkę i zaszył. Z. nie potrafi ukryć rozczarowania ale natychmiast zadaje kolejne pytanie: -A czy dobrym kolorem?
Po przedszkolu.
Mamo ja Cię bardzo lubię!, - to bardzo miło Zosiu. - bo jak bym Cię nie lubiła, to by Ci było smutno. - i tylko dlatego mnie lubisz?, -tak.
- Zosiu zejdź z tej trampoliny, - nie mogę, bo mi nóżki same skaczą.
Gramy w szachy, na tyle na ile jest to z Zosią możliwe. - Dobrze mamo, dobrze, ale musisz jeszcze zawsze długo myśleć.
Kolacja.
- Mamo, a czy my mamy takie husia krzesło ? Po chwili konsternacji domyśliłam się, że chodzi o fotel bujany. - Nie. - Szkoda, ja bym chciała takie husia krzesło.
Wieczór.
- Wyjdź z tej wanny!, - Nie mogę, pupa mi się przykleiła.
Około 21 wsadzam jedną nogę pod prysznic i już , już...prawie jestem pod strumieniem gorącej wody, gdy słyszę z góry: - Mamusiu!, -słucham -warczę, - mamusiu, bo coś mi zaburczało w brzuszku. - O nie, nic mnie to nie obchodzi, trzeba było nie opychać się lodami, tylko zjeść kolację, powiedz brzuszkowi, że jutro zje jajko na śniadanie. - Takie w skorupce? – upewnia się brzuszek.
Otwieram okno, nie ma już zimowego zajączka i zimowego jelonka, które w pełnej zgodzie zjadły małą jabłoń. Owiewa mnie zapach intensywny, mocny, ale nie ma w nim zachłanności poranka. Palce nocy muskają czubki drzew. Zatrzymała już wiatr, który popołudniu rozkołysał morze traw. Nie mogąc płynąć czas przyczaił się do rana.
Teraz mam czas dla siebie, na pisanie, czytanie, przemyślenia. W związku z tym idę spać. Przed zaśnięciem myślę, że też chciałabym mieć takie husia krzesło.
Łucjo, liryczność Twoich ostatnich wpisów sprawia, że z drżeniem serca czekam na otwarcie się strony... Aż chce się powiedzieć, że chyba marnujesz talent rzucając nam takie perły stylu - za darmo!
OdpowiedzUsuńA pomiędzy oknami, dzięki Zosi, huśtasz się jak szalona na perlistym śmiechu. I po co Ci husia krzeslo???
OdpowiedzUsuńŻycie i świat są piękne, jeśli nie szwankuje system wartości.
Pa!
Buziaki
Och, Łucjo, chciałabym te pąki przyhamować, za szybko rosną, rozwijają się, już liście, i już są zapowiedzią jesieni, a jeszcze tak mało nacieszyłam sie wiosną. Lubię czytać takie historyjki dziecięce, z życia, takie postrzeganie świata, proste, dawno to przeżywałam, synkowie dorośli, prawie zapomniałam, pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńWłaśnie wróciłam, jutro napiszę coś sensownego, dziękuję Jacku, Go i Rado, Mario. Dobranoc :)
OdpowiedzUsuńOoo, to zabrzmiało groźnie - "jutro napiszę coś sensownego"...
OdpowiedzUsuńPoezja wlewająca się oknami, w ramach z błyskotliwej, ostrej refleksji, bardzo mi się podoba!
Husia krzesło kup - jest super!
Magdo,
OdpowiedzUsuńmasz rację, zabrzmiało groźnie a nawet pyszałkowato :) A chodziło o to, że wróciłam ze spotkań poetyckich i zakupów (poezja zawsze obok prozy). Pogoda była listopadowa i prawie nic nie widziałam jadąc samochodem w strugach deszczu.
Pewnie kiedyś kupię.
Jacku,
OdpowiedzUsuńdziękuję za miłe słowa. Powoli dążę w pewnym kierunku, może coś z tego wyniknie.
Go i Rado,
od ponad miesiąca przymierzam się do tekstu o tym co okazało się naprawdę ważne dla mnie i mojej rodziny. Coś się zmieniło. Na lepsze, ale dajcie mi prawo do odrobiny melancholii.
Mario,
ja najpierw czekam na wiosnę, ale jak już przyjdzie rozbuchany maj, to potem natychmiast robi się wrzesień, nie nadążam i nie wiem o co chodzi :)
Szczerość dzieci i ich świat bez sztucznych dekoracji zachwyca mnie codziennie. Zosia pomaga mi odbierać świat i otwiera dawno zatrzaśnięte okna, przez które można na niego patrzeć.
Czyżbyś sądziła, że odmawiamy Ci prawa do czegokolwiek????? My???????
OdpowiedzUsuńMoże piszemy niejednoznacznie, ale aż tak? Musimy sobie narzucić jakiś reżim stylistyczny czy coś...
W każdym razie melancholizuj sobie ile chcesz, także oddawaj do woli wszelkim innym nastrojom, nałogom i natchnieniom. Z naszej strony ataku na żadne Twoje prawa nie byto, nie ma i nie będzie :D
Pzdr.
PS. A jak będziesz wiedzieć coś o istnieniu wydawnictw nie bojących się debiutów - bo nierentowne i doceniające styl - choć nierentowny, daj znać :D
Pzdr.