Patrząc dzisiaj na śpiące w słońcu konie, przypomniałam sobie ostatnie spotkanie z pytalskimi, pytalscy to rodzaj ludzi, którzy np. w weekend, oderwani od biurek i nieco zagubieni w innej rzeczywistości zadają mnóstwo pytań, jedno po drugim, noo cóż, nie są to najmądrzejsze pytania. Przyszli więc Państwo w średnim wieku i usłyszałam: - czemu ten koń tak podwija jedna nogę, czy go boli. W tym momencie usłyszałam szept mojego wewnętrznego diabełka: - powiedz, że ma jedną nogę za długą, no powiedz, co ci szkodzi, nie, nie dałam się diabełkowi i zaczęłam opowiadać o układzie ustaleniowym u konia, czyli o zespole ścięgien i wiązadeł, który niejako blokując stawy i zwalniając z pracy mięśnie pozwala koniowi odpoczywać w pozycji stojącej. Koń opiera się wtedy na dwóch nogach przednich i jednej tylnej, którą co jakiś czas zmienia, przy czym pozostaje ona oparta krawędzią kopyta o podłoże. - ychm – Państwo nie wyglądają na całkiem usatysfakcjonowanych. - a nie zimno im- rzucają z dumą z tak szybkiego i celnego pytania. - nie, zupełnie nie, a ta siwa klacz to nawet męczy się na tym słońcu – z przerażeniem słyszę co mówię, ale jest już za późno – czuję na sobie pełen napięcia wzrok pytalskich i brnę dalej – to koń polarny, jedyny egzemplarz w Polsce, najlepiej czuje się w temperaturach ujemnych a lato spędza w ziemiance. - to skąd on przyleciał .. z Alaski – usiłują dociec moi rozmówcy, - nie wiem dokładnie, bo przypłynął na krze - no to przesadziłeś- syczę do wewnętrznego diabełka, w to nikt nie uwierzy. - musimy opowiedzieć rodzinie, nie uwierzą – z wypiekami na twarzy mówią pytalscy, potrząsają moja ręką z wdzięcznością i uf odjeżdżają . Obiecuję sobie solennie, że na przyszłość będę panować bardziej nad tym rogatym przyjemniaczkiem.
Byłam w Krakowie ubezpieczyć auto swoje i znajomych, gdy otwierałam dokumenty dotyczące ich samochodu, w zgięciu kartki ukazała się dobrze upasiona, lekko spłaszczona, raczej nieżywa gąsienica mola. Zastygliśmy chwilę nad tym odkryciem, ja i dwoje agentów ubezpieczeniowych pochylonych nad biurkiem. Poczułam ukłucie zazdrości, przecież mam tyle różnych, dziwnych rzeczy w torebce i w samochodzie ale nigdy dotąd nie miałam takiej gąsienicy w dokumentach. Zauważyłam, że miła Pani z biura wykonuję ruch mający na celu pozbycie się robala poprzez strzepnięcie go do kosza. Natychmiast zadziałał u mnie instynkt obrony własności, nawet nie mojej. - proszę tego nie robić – powiedziałam, - może to bardzo ważna gąsienica kolegi i może szuka jej już od dawna. Wywołałam tym stwierdzeniem małą konsternację w biurze, ale po chwili wszyscy zajęli się z powrotem swoją pracą, być może dziękując w duchu, że kolega nie zgubił Boa dusiciela.
A propo dziwnych rzeczy w samochodzie, odwoziłam po spotkaniu koleżankę, zawsze elegancką i ładnie pachnącą, przeprosiłam ją za bałagan w samochodzie, zgarniając w ostatniej chwili z przedniego siedzenia, kanapkę nadgryziona przez Zosię, pudełko i jakieś druty. Jedziemy sobie a ona nagle mówi – ale ty masz taki kościelny zapach w samochodzie, - bardzo go lubię – dodała jeszcze. Później pod domem mocno zaintrygowana kościelnym zapachem przeszukałam auto. Z tyłu między siedzeniami szybko odkryłam wiadro na organiczne odpadki dla kozy. Jak mi kiedyś braknie kościelnej atmosfery to po prostu wsadzę głowę do koziego wiadra i po sprawie.
Hmm, pożyteczna rzecz taki diabełek... W każdym razie w nieuchronnych skądinąd starciach z pytalskimi :-) Serdecznie pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńDroga Łucjo, Dorota i Jurek z Poznania (no prawie, bo mamy do tego miasta tylko 50km) pozdrawiają Cię serdecznie! Trafiłam tu dzięki Ulli oczywiście i miło Cię spotkać. A Twój diabełek niech będzie łagodny i wyrozumiały dla ludzi, którzy nie wiedzą, a są ciekawi świata, choćby pytania wydawały Ci się najgłupsze... Spróbuj w takich pytalskich dostrzec coś z dzieci! Jeszcze raz pozdrawiam - Dorota.
OdpowiedzUsuńKochaj i dopieszczaj Diablika! Jest uroczy! Nie aż tak, jak jego Właścicielka, ale jednak.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia
Witam Łucjo po raz pierwszy, diabełek super! cierpliwości, duużo cierpliwości z pytalskimi, co zrobić w końcu z miasta:)pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuń